Bari, Apulia: Le Sgagliozze di Donna Carmela czyli street food w najlepszym włoskim wydaniu
Czy zdarzyło Wam się kiedyś jeść w "restauracji", która okazywała się być włoskim domem? Czy gotowała dla Was kiedyś mieszkanka Bari, włoska Mamma, dla której widok zadowolonych i szczęśliwych, najedzonych turystów jest spełnieniem kulinarnych marzeń? Czy takie miejsca w ogóle istnieją? Jak to? Jeść u kogoś w domu? Kim jest Donna Carmela i dlaczego zjedzenie lunchu w jej domowych progach było jednym z najlepszych kulinarnych doświadczeń w moim życiu? Jeśli planujecie wyjazd do Bari, włoskiej stolicy regionu Apulia, nie możecie pominąć wizyty u mistrzyni lokalnych przysmaków - Donny Carmeli.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: spacerujecie po uroczych wąskich uliczkach, docieracie na jeden z wielu włoskich placów, na którym po prostu tętni lokalne życie. Pranie wisi i chwieje się na sznurkach, jakby zaraz miało spaść na bruk, pas dziesięciu konewek w różnych kolorach ozdabia róg kamienicy w myśl artystycznej wizji, na środku placu włoska roślinność cieszy Wasze oczy, a przed drzwiami do kamienic i bloczków stoją sobie mieszkańcy Bari i jak gdyby nigdy nic rozmawiają i śmieją się w głos.
GIORGIO - POWIERNIK SEKRETÓW
Mieliśmy to szczęście, że poznaliśmy Giorgio - 29-letniego mieszkańca Bari, na co dzień licencjonowanego przewodnika po regionie Apulia w ramach inicjatywy Tours by Locals. To on odkrył przed nami tajemnicę (choć ta nie była jedyną podczas całego wyjazdu!) placu, ulicy Largo Albicocca w Bari. Podczas wspólnego spaceru opowiedział nam o Donnie Carmeli, która jest rodowitą mieszkanką miasta, kochającą gotować od najmłodszych lat. Pewnego dnia postanowiła spełnić swoje marzenie i..
...otworzyła drzwi balkonowe swojego domu, udostępniła gościom swoją łazienkę (sanepid nie ma prawa powiedzieć nie!), postawiła na placu kilka palników gazowych, mały blat i... czegóż chcieć więcej? Po prostu gotuje dla mieszkańców - częstych gości i turystów, którzy jakimś cudem odkryją jej restauracyjkę. Knajpka Le Sgagliozze di Donna Carmela nie ma stałych godzin otwarcia. Otwiera się w porze lunchowej, zwykle około godziny 13-14. Czasem również wieczorami.
Z DOMU W RESTAURACJĘ W KILKA CHWIL
Nie zdziwcie się, jeśli podejdziecie do jej drzwi / kuchennego stoiska, a nie zobaczycie żadnego człowieka albo ba, nie zobaczycie nawet stolików i krzeseł. Czy ktoś tutaj w ogóle gotuje? Czy tutaj naprawdę można zjeść? - pewnie pojawią się takie wątpliwości. Bez obaw. Tutaj wszystko organizuje się w jedną minutę. Podeszliśmy do Donny Carmeli z pytaniem, czy można czegoś dzisiaj u niej skosztować. Odparła, że oczywiście, pokazała nam przygotowane na dzisiaj przysmaki - zgodziliśmy się na wszystko w ciemno i nie żałowaliśmy :)
Donna Carmela natychmiast gwizdnęła na swojego męża, ekspresyjnie tłumacząc mu po włosku, że przyszli goście. A skoro jest piękna pogoda, to nie będą oni siedzieć w środku - tak, można też usiąść w środku jej domu :) Mąż w ekspresowym tempie przygotował plastikowy stół, cztery plastikowe krzesła, nakrył stół ceratą, spytał, co chcemy do picia. I tak, moi kochani - domowe białe wino i włoskie piwko również tu znajdziecie. Wino białe... jest tak pyszne, że na jednej karafce się nie skończy :)
"ELASTYCZNE" MENU PEŁNE LOKALNYCH PRZYSMAKÓW
Nieznajomość języka włoskiego w tym przypadku wyszła nam na dobre, bo szczerze mówiąc, nie sądziliśmy, że aż tyle potraw zamówiliśmy, ale Donna Carmela potraktowała nas jak domowników i razem z mężem donosili nam co rusz kolejne porcje do próbowania. Z jednej strony baliśmy się, ile jeszcze potraw trafi na nasz stół, z drugiej w podświadomości prosiliśmy, żeby ten lunch nigdy się nie kończył :)Nasze menu obfitowało w następujące lokalne przysmaki:
1. Le sgagliozze czyli kawałki smażonej polenty - wybitnie dobre z chrupiącą skórkę! Trzeba lubić smak kukurydzy - to na pewno, ale jako przekąska coś wspaniałego.
2. Riso, patate e cozze - barijski specjał czyli ryż, ziemniaki i małże, zapiekane w piecu. Połączenie składników brzmi conajmniej dziwnie, w rzeczywistości oszalejecie z wrażenia.
3. Grzanki z chleba z dodatkiem czosnku i rzepy brokułowej, a także marynowanej (!) papryki - do tej pory nie wiem, w czym była marynowana, ale całość 5+ (nie zamawialiśmy tej pozycji, a sama pojawiła się na stole:)
4. Orecchiette con le cime di rapa albo inaczej orecchiette pugliese - czuć, że makaron powstał jakieś kilka godzin temu, czuć tutaj domowy smak, coś innego, naprawdę warto.
5. Parmigiana - czyli barijska lasagne tylko bez makaronu, z bakłażanem w sosie pomidorowym z dodatkiem włoskich twardych serów (o to też nie prosiliśmy, ale jedliśmy jak małe dziki i z tego wszystkiego nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia :()
6. Struffoli z truskawkami - deser, który dostaliśmy w gratisie czyli maleńkie kuleczki ciasta smażone na głębokim tłuszczu z dodatkiem truskawek, wszystko okraszone cukrem pudrem
ORECCHIETTE SHOW?
A na koniec całej uczty miałam przyjemność wczuć się w rolę barijskich kobiet, które na co dzień na ulicach robią różnego rodzaju makarony - dla mieszkańców, którzy od nich kupują (choć podobno w każdej włoskiej rodzinie jest kobieta, która słynie z takiego talentu!) albo dla turystów - można kupić od nich prosto paczkę takiego makaronu, ale powinno się go zjeść maksymalnie 3-4 dni od momentu zakupu.
Ich popisowy i lokalny gluten-hero to orecchiette czyli "małe uszka". Jak się okazuje, nie jest to wcale takie łatwe! Mimo usilnych prób niestety nie udało mi się nawet zbliżyć do kunsztu Donny Carmeli. Doświadczenie jednak bezcenne!
Ps. Podczas wizyty w Le Sgagliozze di Donna Carmela możecie poprosić o takie makaronowe show. Ciekawe, jak Wy sobie z tym zadaniem poradzicie ;-) Koniecznie dajcie znać!
LE SGAGLIOZZE DI DONNA CARAMELA W BARI - JAK TRAFIĆ?
Largo Albicocca 22, Bari Apulia, Włochy
Ceny:
Jak sami widzieliście, lunch opiewał aż w 6 różnych dań. Do tego napoje na 4 osoby (4 piwa, karafka wina). Plus pokaz "orecchiete show", którego w żadnej innej restauracji nie znajdziecie. Za cały rachunek i wszystkie te potrawy na cztery osoby zapłaciliśmy... 50 euro. Biorąc pod uwagę fakt, że braliśmy udział w kulinarnym spektaklu i jedliśmy w najlepszym street foodzie w mieście - to cena wydaje się być bardzo przyjemna.
Czytaj więcej o Bari:
Jadłam tam lunch. ��
OdpowiedzUsuńPotwierdzam - włoska gościnność nie ma sobie równych. A smaki? Niebiańsko domowe ...
Ooo i co Ci najbardziej smakowało? :)
UsuńAle niesamowite, klimatyczne miejsce ! Jeśli jedzenie smakuje tam tak wspaniale, jak wygląda - to musi być prawdziwa uczta dla podniebienia :)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że smakuje jeszcze lepiej niż wygląda :-)
UsuńPrzepięknie i klimatycznie. Jest w tym wielka wartość dodana, bezcenna:)
OdpowiedzUsuńDokładnie, to są te chwile z cyklu "niezapomnianych" :)
UsuńAle mi narobiłaś ochoty na włoską kuchnie
OdpowiedzUsuńAneta, w takim razie czas dziś na włoski obiad z makaronem w roli głównej? :)
UsuńZjadłabym naprawdę wszystko! Aleś mi smaka narobiła!
OdpowiedzUsuńZołza, koniecznie musisz tam wpaść podczas pobytu w Bari. A są naprawdę tanie loty:):):)
UsuńPiękna historia, piękne miejsce, smacznie napisane. Czytałam z przyjemnoscią :) Dzięki za post
OdpowiedzUsuńAldona, cała przyjemność po mojej stronie :-) Polecam Bari! Polecam lunch u Donny Carmeli :)
UsuńCzytam już kolejny wpis na blogu i nie daje rady bo ślinka cieknie aż po papucie. Wypróbuję te restauracje przy następej wizycie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń