7 najdziwniejszych rzeczy i potraw, które zjadłam w swoim życiu w Europie
Okej. Z wężami, byczymi jądrami, suszonymi jaszczurkami, baranim mózgiem, wybuchającymi śledziami raczej nie mam szansy się równać i konkurować. Ale jak się okazuje, Europa ma również wiele do zaoferowania w temacie dziwacznych przysmaków. Na mojej podróżniczej drodze pojawiło się wiele ciekawych kąsków. Jesteście ciekawi jakich? Przed Wami 7 najdziwniejszych rzeczy (!) i potraw, które zjadłam (chyba lepiej powiedzieć "spróbowałam") w swoim życiu, właśnie przy okazji europejskich podróży.
Na mojej liście znajdziecie 7 dziwactw, które miałam przyjemność spróbować podczas niektórych z europejskich wycieczek. Ciekawe, które z nich okaże się być dla Was nie do przejścia :) Oto lista:
1. ŻABIE UDKA, PARYŻ, FRANCJA
To w jaki sposób ułożyły mi się na talerzu, to jakiś kosmos. Żabie udka w sosie pomidorowym to bardzo ciekawe francuskie doświadczenie. Znajdziecie je niemal w każdym bistro czy restauracji serwującej lokalne przysmaki. Ja spróbowałam ich w jednej z malutkich francuskich knajp nieopodal katedry Notre Dame, przy Parc Rives De Seine. Niestety, nazwy nie pamiętam, a i Mapy Google nie pozwoliły mi tego miejsca odnaleźć. W Paryżu byłam już jakiś czas temu, więc wybaczcie. Wtedy jeszcze nie było moim celem informowanie Was o moich wojażach na blogu.
Co do smaku żabich udek... Niewątpliwie w kartach menu w restauracjach w Paryżu są one traktowane jako luksusowa przystawka, zaraz obok ślimaków. Jeśli pytacie o wrażenia, mięso było bardzo delikatne, zbliżone konsystencją i smakiem do mięsa z kurczaka. Generalna opinia? Jeden raz skosztowania tego francuskiego dziwactwa zdecydowanie mi wystarczy.
2. UKWIAŁY - PERCEBES, LIZBONA, PORTUGALIA
Podróż po lizbońskich uliczkach i dobry research doprowadził nas do przefantastycznego miejsca, jakim jest lokalny targ (coś na wzór Hali Gwardii czy Koszyków w Warszawie ale tak z 3 x większym przytupem) - Time Out Market Lisboa. Po zwiedzeniu całej hali jedzeniowej zdecydowaliśmy się usiąść w jednej z tutejszych restauracji specjalizującej się właśnie w owocach morza (moich ulubionych!).
Nowością na stole okazały się być percebes czyli ukwiały rosnące na skałach portugalskiego wybrzeża. Powiem Wam szczerze, że nie było łatwo spróbować tych dziwacznych "nóżek z pazurem", bo naprawdę ich wygląd pozostawia wiele do życzenia. Ukwiały je się w taki sposób, że trzyma się je od dwóch stron za ich końce. Przekręcamy je wtedy w przeciwne strony tak, aby skóra się oderwała. Zjadamy coś na wzór miąższu, środka ukwiałów, które w smaku jest dość gumowe, wyglądem przypominające kalmara albo część ośmiornicy. Jest to zjadliwe, ale... na drugi raz wybiorę chyba jednak owoce morza z kategorii "znane i lubiane", a ukwiały juz sobie daruję.
3. CIASTO-CHLEB Z JAJKIEM, LIZBONA, PORTUGALIA
Podobno ten świąteczny placek różni się smakiem w zależności od regionu Portugalii - w jednych może być słodki i bogaty w bakalie tak jak w Lizbonie, w innych może być nadziewany mięsem albo szynką. Nasz lizboński placek w smaku był słodko-słony. Jajka kompletnie mi do całości nie pasowały, ale dzięki temu specjałowi "podzieliliśmy się jajeczkiem", popijąc pyszną kawę i sok ze świeżych pomarańczy i byliśmy gotowi na dalsze zwiedzanie miasta.
Była taka jedyna australijska restauracja na mapie Warszawy, która niestety zniknęła z kulinarnych rankingów i obecnie jest zamknięta. Kalayo - to tutaj serwowano tatara czy stek z kangura lub emu. Wybrałam się na kolację w męskim towarzystwie. Serwowano wszystkie wyżej opisane potrawy.
Sama zdecydowałam się odważnie wybrać stek z kangura. I choć do przeciwników mięsa nie należę, a wręcz mięsożercą zwykłam się nazywać, to jednak stek z kangura pokonał moje "twarde serce". Jadłam go, choć w głowie tlił się widok kangurków znany z filmów przyrodniczych... I już drugi raz chyba zdecyduję się darować im życie. Chociaż... mięsożerca nie byłby sobą, gdyby nie pochwalił z kolei innego dania, które pojawiło się na naszym stole. Stek z emu był znacznie bardziej miękki, soczysty i rozpływał się w ustach. Kangur takich doznań nie dostarczał. To co? Gotowi na australijskie przysmaki? Kangur czy emu?
Tej historii wolałabym chyba nie pamiętać, ale raz kozie śmierć. Na pobliskim targu rybnym w Katanii szwendaliśmy się jak prawdziwi turyści, zaglądając w każdy kąt, szukając foodie inspiracji, próbując poznać i zasmakować lokalnego życia. I tak odrobinę dalej, pod jednym z mostków naszą uwagę przykuli Sycylijczycy z czymś na wzór mini foodtruck. Nie był to jednak truck, a jedynie coś w rodzaju wózka z wielką przestrzenią imitującą deskę oraz z machiną, z której owe cudo pojawiało się już na gotowo do sprzedaży.
Podeszliśmy nieśmiało, wokół żadnego turysty, tylko kilka osób, głównie mężczyźni-gawędziarze z Katanii. Najodważniejszy samiec z naszego stada odważył się podejść z pytaniem, co tutaj właściwie jest przyrządzane. Nie znając włoskiego, za bardzo nie mieliśmy pojęcia, z czym się mierzymy. Zamawiamy w ciemno. W momencie krojenia tej cudownej kiszki pełnej świńskiej krwi (o czym dowiedzieliśmy się na szczęście dopiero po fakcie!) cała grupa lokalnych mieszkańców zaczęła śmiać się nam w twarz. Ok, trzeba wyjść z tego z klasą! Ładujemy do dzióbka kawałki tego "uroczego" dania. Niestety, jako wielki fan wątróbki, żołądków, kaszanki z bólem serca powiem Wam tylko jedno: dobrze, że wcześniej nie miałam świadomości, co ja tak naprawdę jem, bo mogłoby się to skończyć różnie. Kto na tyle odważny, aby spróbować?
Surowe owoce morza? Ale że tak jakoś po japońsku? Włoskie sushi? W porcie w Bari ulubionym przysmakiem lokalsów jest właśnie pesce crudo czyli wszystkie dobroci morza, jakie rybacy znajdą każdego dnia, podawane i serwowane saute, bez żadnej obróbki termicznej, bez żadnych sosów. Czyste i świeże owoce morza pachnące nim jeszcze z kroplą soku z cytryny. Tylko tyle!
Krewetki, kalmary, ośmiornice, jeżowce, mule - znajdziecie tutaj praktycznie wszystko. Włoskie "sashimi" ma naprawdę swój klimat. Plastikowy talerz z widokiem na port w gronie barijskich chłopów z browarem w ręku (bo oni są tutaj wiodącą klientelą) - doświadczenie godne polecenia.
Są na świecie takie rzeczy, na które miło się patrzy, ale jak już dojdzie co do czego i zasmakuje się ich prawdziwego wcielenia - smakują jak najgorszy syf, o którym następnego dnia chce się zapomnieć. Opakowanie opakowaniem, jak w związku, ale dusza duszą. Opakowanie może i zjawiskowe w tym przypadku, ale o wnętrzu lepiej nie mówić. O kim mowa? O morskim jaju - w Chorwacji znanym jako "spingola".
Samochodowy tour po Chorwacji, a konkretniej półwyspie Pelješac znajdującym się w południowej części dalmatyńskiego wybrzeża. Znaleźliśmy uroczą knajpkę specjalizującą się znów w "skarbach morskich" - Vila Koruna w Maly Ston. Prosimy kelnera o rekomendację lokalnych przysmaków z uwzględnieniem "morskiego jaja", które zwróciło naszą uwagę w karcie. Zamawiamy 4 morskie jaja - jak przystało solidnie na 4 osoby, gdyż na zdjęciu wyglądało ono na malutkie. Obsługa delikatnie zwraca nam jednak uwagę, że może lepiej zamówić tylko... 1 morskie jajo i się nim podzielić, bo... niekażdy jest jego fanem, a lepiej potem ewentualnie domówić - powiedział kelner z uśmiechem. Do tej pory jesteśmy mu wdzięczni, bo połówka jajka na dwie osoby okazała się być WYSTARCZAJĄCA. Smród, zgnilizna, fetor - nie wiem, jak to nazwiecie, ale łyżeczka tego żółtego musu ze środka jaja odpychała nie swoim widokiem, ale... totalnie strasznym zapachem. Oj, jak to dobrze, że szybko potem na stół wjechało cudowne risotto z owocami morza.
A Wy? Jakie najdziwniejsze rzeczy i potrawy jedliście w swoim życiu? Piszcie w komentarzach! :)
Czytaj więcej:
4. STEK Z KANGURA I EMU, RESTAURACJA KALAYA (CLOSED), WARSZAWA
Była taka jedyna australijska restauracja na mapie Warszawy, która niestety zniknęła z kulinarnych rankingów i obecnie jest zamknięta. Kalayo - to tutaj serwowano tatara czy stek z kangura lub emu. Wybrałam się na kolację w męskim towarzystwie. Serwowano wszystkie wyżej opisane potrawy.
Sama zdecydowałam się odważnie wybrać stek z kangura. I choć do przeciwników mięsa nie należę, a wręcz mięsożercą zwykłam się nazywać, to jednak stek z kangura pokonał moje "twarde serce". Jadłam go, choć w głowie tlił się widok kangurków znany z filmów przyrodniczych... I już drugi raz chyba zdecyduję się darować im życie. Chociaż... mięsożerca nie byłby sobą, gdyby nie pochwalił z kolei innego dania, które pojawiło się na naszym stole. Stek z emu był znacznie bardziej miękki, soczysty i rozpływał się w ustach. Kangur takich doznań nie dostarczał. To co? Gotowi na australijskie przysmaki? Kangur czy emu?
5. SANGUE DI MAIALE CZYLI KISZKA PEŁNA ŚWIŃSKIEJ KRWI, KATANIA, SYCYLIA
Tej historii wolałabym chyba nie pamiętać, ale raz kozie śmierć. Na pobliskim targu rybnym w Katanii szwendaliśmy się jak prawdziwi turyści, zaglądając w każdy kąt, szukając foodie inspiracji, próbując poznać i zasmakować lokalnego życia. I tak odrobinę dalej, pod jednym z mostków naszą uwagę przykuli Sycylijczycy z czymś na wzór mini foodtruck. Nie był to jednak truck, a jedynie coś w rodzaju wózka z wielką przestrzenią imitującą deskę oraz z machiną, z której owe cudo pojawiało się już na gotowo do sprzedaży.
Podeszliśmy nieśmiało, wokół żadnego turysty, tylko kilka osób, głównie mężczyźni-gawędziarze z Katanii. Najodważniejszy samiec z naszego stada odważył się podejść z pytaniem, co tutaj właściwie jest przyrządzane. Nie znając włoskiego, za bardzo nie mieliśmy pojęcia, z czym się mierzymy. Zamawiamy w ciemno. W momencie krojenia tej cudownej kiszki pełnej świńskiej krwi (o czym dowiedzieliśmy się na szczęście dopiero po fakcie!) cała grupa lokalnych mieszkańców zaczęła śmiać się nam w twarz. Ok, trzeba wyjść z tego z klasą! Ładujemy do dzióbka kawałki tego "uroczego" dania. Niestety, jako wielki fan wątróbki, żołądków, kaszanki z bólem serca powiem Wam tylko jedno: dobrze, że wcześniej nie miałam świadomości, co ja tak naprawdę jem, bo mogłoby się to skończyć różnie. Kto na tyle odważny, aby spróbować?
6. PESCE CRUDO / RAW SEAFOOD, BARI, WŁOCHY
Surowe owoce morza? Ale że tak jakoś po japońsku? Włoskie sushi? W porcie w Bari ulubionym przysmakiem lokalsów jest właśnie pesce crudo czyli wszystkie dobroci morza, jakie rybacy znajdą każdego dnia, podawane i serwowane saute, bez żadnej obróbki termicznej, bez żadnych sosów. Czyste i świeże owoce morza pachnące nim jeszcze z kroplą soku z cytryny. Tylko tyle!
Krewetki, kalmary, ośmiornice, jeżowce, mule - znajdziecie tutaj praktycznie wszystko. Włoskie "sashimi" ma naprawdę swój klimat. Plastikowy talerz z widokiem na port w gronie barijskich chłopów z browarem w ręku (bo oni są tutaj wiodącą klientelą) - doświadczenie godne polecenia.
7. MORSKIE JAJO - SPINGOLA, STON, CHORWACJA
Są na świecie takie rzeczy, na które miło się patrzy, ale jak już dojdzie co do czego i zasmakuje się ich prawdziwego wcielenia - smakują jak najgorszy syf, o którym następnego dnia chce się zapomnieć. Opakowanie opakowaniem, jak w związku, ale dusza duszą. Opakowanie może i zjawiskowe w tym przypadku, ale o wnętrzu lepiej nie mówić. O kim mowa? O morskim jaju - w Chorwacji znanym jako "spingola".
Samochodowy tour po Chorwacji, a konkretniej półwyspie Pelješac znajdującym się w południowej części dalmatyńskiego wybrzeża. Znaleźliśmy uroczą knajpkę specjalizującą się znów w "skarbach morskich" - Vila Koruna w Maly Ston. Prosimy kelnera o rekomendację lokalnych przysmaków z uwzględnieniem "morskiego jaja", które zwróciło naszą uwagę w karcie. Zamawiamy 4 morskie jaja - jak przystało solidnie na 4 osoby, gdyż na zdjęciu wyglądało ono na malutkie. Obsługa delikatnie zwraca nam jednak uwagę, że może lepiej zamówić tylko... 1 morskie jajo i się nim podzielić, bo... niekażdy jest jego fanem, a lepiej potem ewentualnie domówić - powiedział kelner z uśmiechem. Do tej pory jesteśmy mu wdzięczni, bo połówka jajka na dwie osoby okazała się być WYSTARCZAJĄCA. Smród, zgnilizna, fetor - nie wiem, jak to nazwiecie, ale łyżeczka tego żółtego musu ze środka jaja odpychała nie swoim widokiem, ale... totalnie strasznym zapachem. Oj, jak to dobrze, że szybko potem na stół wjechało cudowne risotto z owocami morza.
A Wy? Jakie najdziwniejsze rzeczy i potrawy jedliście w swoim życiu? Piszcie w komentarzach! :)
Czytaj więcej: